Forum Strzelcy Kaniowscy - Forum Strona Główna

 Piechota, ta szara piechota ...

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
bolas
kapral podchorąży
kapral podchorąży


Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 13056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: II Rzeczpospolita

PostWysłany: Śro 0:51, 14 Gru 2005    Temat postu: Piechota, ta szara piechota ...

Zapraszam do zapoznania się z moim artykułem pt. "Piechota ta szara piechota" opublikowanym w okresie od września do grudnia 2005 w miesięczniku Odkrywca - jest on także dostępny w sieci w Portalu Wiedzy serwisu Onet.pl:

cz.1 [link widoczny dla zalogowanych]
cz.2 [link widoczny dla zalogowanych]
cz.3 [link widoczny dla zalogowanych]

A oto on w całości:

Cytat:
"Piechota, ta szara piechota ..."
Odkrywca, 09/2005
Wrzesień 1939 roku jest jednym z najciekawszych okresów w historii Polski. Do dzisiaj wzbudza wiele emocji, różne są także oceny.


Rekonstrukcja historyczna GRH "Strzelcy Kaniowscy" z Łodzi: szeregowcy piechoty w mundurze sukiennym wprowadzonym w 1936/37 roku. Na wyposażeniu ładownice wz.22, maska p-gaz wz. 32, chlebak wz. 33, rogatywka polowa wz. 37, ...
Zdjęcia: archiwum autora.

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że z roku na rok tematyka Września robi się coraz popularniejsza, choćby z racji prężnie rozwijających się w Polsce grup rekonstrukcji historycznej, z których wiele wybrało właśnie ten okres, mamy całą plejadę grup lubujących się w kawalerii, a ostatnio także w piechocie. Moim zdaniem żołnierz piechoty to jeden z ważniejszych symboli wrześniowych walk. Walczył od samego początku, od 1 września do ostatnich strzałów w październiku 1939 roku. Niejednokrotnie jego szlak bojowy wiódł przez całą ówczesną Polskę z zachodu na wschód. W większości walczył z przeważającym technicznie i liczebnie wrogiem, bez łączności z własnym dowództwem, bez wsparcia własnego lotnictwa. Często także bez zaopatrzenia, z kończącymi się zapasami amunicji i pożywienia. Za dnia toczył ciężkie walki, obficie płacąc krwią za bronioną ziemię, a nocami czekały go ciężkie przemarsze. Często okrążany torował sobie drogę bagnetem i granatem. W niniejszym artykule chciałbym krótko przybliżyć sylwetkę szeregowego piechoty polskiej z 1939 roku, z uwzględnieniem zróżnicowania wzorów wyposażenia i umundurowania występujących w walkach wrześniowych. W trakcie zmagań, żołnierze często we własnym zakresie decydowali o tym, które elementy wyposażenia czy umundurowania porzucić, a które zostawić.



... hełm wz. 31, łopatka piechoty w pokrowcu, bagnet, tornister wz. 33 ze zrolowanym kocem i przytroczoną menażką. Widoczne także wyposażenie specjalistyczne - ładownice na magazynki do rkm wz. 28. Prezentowana postać to amunicyjny obsługi rkm wz. 28 "Browning".
Zdjęcia: Archiwum autora.

Na umundurowanie żołnierza piechoty składało się kilka podstawowych elementów: począwszy od właściwego munduru czyli bluzy i spodni, przez bieliznę czyli kalesony i bawełnianą koszulę oraz zakładany pod kołnierzyk bluzy halsztuch. W skład umundurowania wliczam także onuce zakładane na stopy i owijacze (lub spinacze), a także nakrycie głowy (w czasie gdy nie obowiązywało noszenie hełmu), zamiennie furażerka lub rogatywka. Ogólnie rzecz biorąc w okresie międzywojennym w Wojsku Polskim stosowano dwa podstawowe rodzaje mundurów: garnizonowy i polowy. Mundur garnizonowy noszono podczas wszelkiego rodzaju uroczystości, przepustek, świąt i rocznic. Mundur polowy zaś używano jak sama nazwa wskazuję tylko w polu – czyli na ćwiczeniach, manewrach no i oczywiście także na wojnie. Przy mundurze polowym obowiązywał całkowity zakaz noszenia wszelkich emblematów, które umożliwiłyby identyfikację jednostki z jakiej pochodzi dany żołnierz. Nie noszono niczego poza oznaczeniami stopni. Przesuwki na naramiennikach nie miały numerów pułkowych. Istniały dwie odmiany mundury polowego: sukienna i drelichowa. Mundur sukienny nadawał się do całorocznego używania i wykonany był z sukna mundurowego barwy ochronnej, na okres letni wprowadzano bardzo wygodne i przewiewne mundury szyte z drelichu. Zazwyczaj w wypadku mundurów sukiennych do spodni stosowano owijacze, a przy mundurach letnich drelichowych używano spinaczy. Szeregowi WP używali dwóch wzorów bluz sukiennych i dwóch wzorów bluz drelichowych. Najstarszym i najdłużej wykorzystywanym, była sukienna bluza szeregowego wz.19 wzorowana na niemieckiej bluzie szeregowych z okresu I wojny światowej, która nosi wiele cech swego pierwowzoru. Posiadała wysoki, sztywny kołnierz zapinany na dwie haftki. Zapinana była na pięć guzików. Poniżej linii pasa posiadała wszyte po bokach, skośnie, dwie duże kieszenie, podobnie jak w modelu niemieckim. Naramienniki szersze u wszycia rękawów, zwężały się przy kołnierzu i zapinane były na mały guzik mundurowy. Kurtka miała podszewkę z szarego płótna na piersiach, plecach i rękawach. Do bluz wz.19 żołnierze nosili spodnie piechoty krojem zbliżone do bryczesów – szerokie na udzie, a przylegające do nogi od kolana w dół. Do spodni tego wzoru noszono długie sukienne owijacze wz.23. Owijacze te będące inspiracją z armii francuskiej były prawdziwym koszmarem dla żołnierzy. Wykonane ze zwykłego sukna mundurowego, które w tej roli było nieco sztywne. W późniejszym okresie, i na mniejszą skalę, wprowadzono długie owijacze wykonane z materiału elastycznego, lecz mimo to większość stanowiły sukienne wz.23. Problematyczne było już samo ich poprawne zawiązanie, a nawet dobrze wykonane wiązanie, koszmarnie uciskały łydki, co mocno doskwierało podczas przemarszów i na pewno podczas walk. Złą opinię tego elementu wyposażenie potwierdzają oceny, z których chyba najtrafniejsza jest ta, że „były całkowitą porażką dla żołnierza”. Niemniej jednak owijacze miały pewne zalety. Poważnym minusem był także czas jaki trzeba było poświęcić na ich poprawne założenie czy zdjęcie. Do munduru starszego wzoru jako nakrycie głowy noszono najczęściej sukienne furażerki. Istniało kilka wzorów i dość duża dowolność w ich kroju, lecz mimo to większość stanowiły furażerki wz.23. Od 1928 roku w okresie letnim żołnierzom wydawano mundury drelichowe. Pierwszym modelem bluzy letniej była bluza letnia szeregowych wz.28. Wykonana była z drelichu, z naszytymi na piersi dwoma kieszonkami. Posiadała także charakterystyczne rozcięcie na piersi, zapinane na trzy małe guziki mundurowe. Mały, niski kołnierzyk zapinany był na jedną haftkę. Do kurtki tego wzoru noszono spodnie drelichowe o prostych, dość szerokich nogawkach. Nogawki spinano nad cholewą trzewika, spinaczem starszego wzoru zapinanego na dwa guziki. Około 1935 roku wprowadzono nowy wzór kurtki drelichowej – był to praktycznie protoplasta kurtki wz.36, różniący się jedynie detalami: minimalnie innym krojem i mniejszą liczbą guzików. Od 1935 roku pojawiło się także nowe, polowe nakrycie głowy, zarówno dla szeregowych jak i dla oficerów, a mianowicie rogatywka polowa wz.35. Oceniano ją lepiej niż dotychczasowe furażerki, gdyż posiadała daszek chroniący przed oślepiającym słońcem, a także, w okresach chłodnych, lepiej chroniła kark i uszy. Wykonana była z sukna mundurowego. Po minimalnych przeróbkach zmodyfikowaną rogatywkę wprowadzono jako oddzielny nowy wzór – wz.37. Rogatywki te miały dość duży daszek i skórzane potniki. Widniał na nich orzełek, haftowany szarą nicią na sukiennej podkładce. Część oddziałów z braku haftowanych orzełków nosiła przy rogatywkach polowych zwykłe orły wz.19. Wrzesień 1939 roku jest jednym z najciekawszych okresów w historii Polski. Do dzisiaj wzbudza wiele emocji, różne są także oceny.




Kurtka drelichowa z początku lat 30., poprzedzająca wprowadzoną w 1936 roku kurtkę wz. 36. Zdjęcia: archiwum autora.

Na przełomie 1936/37 roku wprowadzono zupełnie nowy wzór munduru, składający się z bluzy wz.36 i prostych spodni piechoty wz.37. Zaprojektowano i wprowadzono także nowe owijacze wz.37, które były zdecydowanie krótsze od owijaczy wz.23, przez co były wygodniejsze w użyciu. Zakładane podobnie jak wz.23 na cholewkę buta i koniec nogawki spodni, owijały jednak tylko nogę wokół kostki (a nie do kolana, jak w przypadku owijaczy wz.23). Było to dobre rozwiązanie – luźne i szerokie spodnie wz.37 zapewniały znaczną swobodę ruchów i większy komfort podczas walki czy forsownych przemarszy. Nowy mundur występował w dwóch odmianach: sukiennej i drelichowej. Do opcji drelichowej nie stosowano owijaczy tylko spinacze. Kurtka wz.36 była jednorzędowa, zapinana na siedem guzików mundurowych. W piersi swobodna, dopasowana w biodrach, w stanie lekko wcięta. Na przodach miała naszyte cztery kieszenie, dwie mniejsze na piersi i dwie większe u dołu nieco na bokach. Kołnierzyk zapinany był na dwie haftki. Podszewka wewnątrz do połowy stanu i pełna w rękawach. Po bokach kurtka miała wszyte dwa haki, służące jako punkty oparcia pod pas główny z oporządzeniem, i dzięki nim oporządzenie nie zwisało w dół po lewej stronie pod ciężarem bagnetu i łopatki. Po wewnętrznej stronie lewej poły kurtki wszyta była specjalna kieszonka na opatrunek osobisty. W porównaniu z kurtką wz.19 osiągnięto znaczny postęp – kurtka wz.36 była zdecydowanie wygodniejsza i praktyczniejsza.

W skład podstawowego umundurowania wchodziła także bielizna. Pod kurtką mundurową żołnierze nosili bawełniane, dość luźne koszule. Posiadały charakterystyczny mały, stojący kołnierzyk i rozcięcie na piersi zapinane na dwa guziki. Kolejnym etatowym elementem są oczywiście kalesony. Przed wojną w WP żołnierze nie nosili skarpet tylko specjalne onuce. W przypadku pełnego wyposażenia, żołnierz zazwyczaj posiadał dwa komplety bielizny – jeden na sobie i drugi na zmianę w tornistrze. W czasie chłodów, czyli od jesieni, przez zimę i początek wiosny, żołnierzom wydawano płaszcze sukienne, wprowadzone dla szeregowych już w 1919 roku i po małej modyfikacji w 1936 roku, używane praktycznie w jednym wzorze. Płaszcze starszego wzoru zapinane są na sześć, jednorzędowych guzików. Od płaszczy wz.36 różnią się nieco większym i szerszym kołnierzem i długością – są krótsze. Płaszcz wz.36 dzięki temu, że był dłuższy, zapewniał nieco lepszą ochronę przed zimnem, a także mógł spełniać rolę koca. Gdy żołnierz nie nosił płaszcza na sobie, na ogół miał go albo przytroczonego do tornistra, lub, w wypadku patroli na niewielkich przestrzeniach, nosił go na ramieniu odpowiednio zrolowany.

Cechą polskich mundurów przedwojennych wartą podkreślenia, są bardzo dobre właściwości maskujące w terenie. Pracowano nad tym dość długo, i osiągnięto zadawalające efekty. Praktycznie w każdej porze roku, może poza zimą, kolor polskich mundurów bardzo dobrze „zlewał” się z otoczeniem, na tyle, że trudno było zauważyć postać nieruchomo stojącego żołnierza. W tej kwestii polskie mundury były zdecydowanie lepsze niż ich niemieckie odpowiedniki. Warto także dodać, że Wojsko Polskie wyruszyło na wojnę niejednolicie umundurowane. Szacuje się, że w dniu wybuchu wojny wśród mundurów polowych niecałe 2/3 stanowiły mundury starszych wzorów, a tylko 1/3 to były mundury nowych wzorów opracowane na przełomie 1936/37 roku. Zróżnicowane było także wyposażenie. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy, był fakt wielkiego zamieszania, pośpiechu i bałaganu, jaki często towarzyszył przy wydawaniu mundurów i wyposażenia. Wrzesień 1939 roku jest jednym z najciekawszych okresów w historii Polski. Do dzisiaj wzbudza wiele emocji, różne są także oceny.



Polska maska przeciw gazowa wz. 24 - dwie odmiany.
Zdjęcia: Archiwum autora.

Etatowe wyposażenie zawierało praktycznie wszystko to co żołnierzowi było potrzebne w polu. Podstawowy ekwipunek obejmował: maskę przeciwgazową, chlebak, tornister, łopatkę, bagnet, ładownice na amunicję do karabinu oraz hełm. Zdarzało się, że w wielu jednostkach wyposażenie było zróżnicowane z tego powodu, że nie wszędzie zdołano wprowadzić nowe wzory sprzętu, wykorzystując do końca stary. Używano dwóch podstawowych wzorów masek przeciwgazowych: maskę typu RSC w puszce oraz, opracowaną na początku lat 30., nowoczesną maskę wz.32.




Polska maska przeciw gazowa wz. 24 - dwie odmiany
Zdjęcia: Archiwum autora.

Maska przeciwgazowa wz.24, zwana także popularnie RSC (skrót od pierwszych liter nazwisk konstruktorów – Robert, Saunier, Cantot), wzorowana była na pierwszowojennym francuskim modelu maski A.R.S. (pod takim oznaczeniem często występuje w polskich dokumentach). Całość składa się z części twarzowej, pochłaniacza i puszki wraz z zasypką do szkieł i zapasowymi szkiełkami. Maska właściwa ma kształt zbliżony do twarzy i wykonana jest z dwóch tkanin bawełnianych. Zewnętrzna, barwy ochronnej, pokryta jest od wewnątrz cienką warstwą gumy, wewnętrzna – żółta, impregnowana, jest mieszaniną oleju lnianego i talku. Na wysokości oczu umieszczona jest gumowa oprawa szybek okularowych, przeszyta i przyklejona do obydwu tkanin. Szybki okularowe, wykonane z sellophanu (hydrocelulozy) są zaciśnięte w aluminiowych pierścieniach. Do mocowania maski na głowie, a zarazem do przyciągnięcia maski do twarzy, służą elastyczne taśmy nagłowia (czołowa, ciemieniowa, potyliczna i zapinkowa). Oprócz nich, do obu krawędzi bocznych maski, przymocowana jest nieelastyczna taśma nośna pozwalająca swobodnie zawiesić maskę na szyi. Maska właściwa połączona jest za pomocą specjalnego wiązania z oprawą metalową maski, tzw. komorą zaworową RSC. Zadaniem komory jest rozdzielenie drogi oddechu w masce – maska RSC jest dwudrożna. Komora posiada także specjalne gniazdo, w które wkręca się pochłaniacz. Sam pochłaniacz, o kształcie stożka ściętego, jest najważniejszą częścią maski. Wykonany jest z blachy pomalowanej na zewnątrz kolorem ochronnym, wewnątrz lakierem przeciwrdzewnym. Maski produkowano w dwóch wersjach, różnica objawia się w kształcie puszki – pierwotna wersja, niemal identyczna jak we francuskiej masce A.R.S., posiadała niską puszkę, natomiast w późniejszym okresie opracowano nieco wyższą puszkę i wprowadzono ją na wyposażenie wojska. Maski występują w trzech rozmiarach: dużym, małym i średnim. Oznaczenie rozmiaru znajdowało się zarówno na wieczku puszki, jak i na samej masce właściwej (pojedyncze litery „D”, „S” i „M” – odpowiednio: duża, mała , średnia). W puszce po wewnętrznej stronie wieczka, znajduję się instrukcja obsługi maski. Na różnych częściach można natknąć się na stemple i oznaczenia wojskowe takie jak sygnatura producenta (WWSP – Wojskowa Wytwórnia Sprzętu Przeciwgazowego oraz WSP – Wytwórnia Sprzętu Przeciwgazowego), znaki odbioru wojskowego (pojedyncze litery bądź cyfry) i datę produkcji. Starszy, wycofywany z wojska sprzęt, przekazywano do organizacji paramilitarnych, stąd często na maskach RSC można spotkać ich stemple. Sama puszka była stalowa i malowana na kolor ochronny, posiadała dość długi, regulowany pas nośny oraz malutki pasek z dziurką, służący do podczepiania maski podczas pogotowia gazowego do guzika bluzy mundurowej. Maski RSC, we Wrześniu 1939, były także powszechnie używane w kawalerii i artylerii konnej, oraz w wielu drugorzutowych jednostkach innych broni. Poza wojskiem wykorzystywane były również przez jednostki OPL (Obrona Przeciwlotnicza) i LOOP (Liga Obrony Powietrznej Państwa).

Drugim modelem wojskowej maski przeciwgazowej używanej w WP w okresie międzywojennej była maska wz.32. Całkowicie polskiego projektu, stanowiła bardzo udany model. Noszona w brezentowej torbie, z wygodną częścią twarzową z długą rurą gazową i pochłaniaczem, wygodniejsza, bardziej komfortowa w użyciu, znacznie elastyczniejsza, to jedne z wielu zalet maski właściwej. Na głowie żołnierza maskę utrzymywały, podobnie jak w wypadku maski RSC, paski nośne. Całość mieściła się w brezentowej torbie. Torba –stosunkowo duża i pojemna – wewnątrz posiadała specjalną przegrodę, w której umieszczało się pochłaniacz, pod który podkładano specjalną sprężynę. Torbę zapinano na specjalny bolec, a po wewnętrznej stronie klapy wszyto instrukcję z przepisami obchodzenia się z maską. Do tylnej ściany torby przyszyty był pasek nośny o regulowanej długości. Maskę tę sukcesywnie wprowadzano od 1932 roku. Maska wz.32 występuje w kilku odmianach, różnice widoczne są głównie w kształcie torby. Pierwsze serie były nieco szersze i niższe od późniejszych. Występowały także specjalne odmiany maski dla załóg pojazdów, tzw. maska „pancerna” o nieco zmodyfikowanym systemie pasków nośnych – dodano specjalne karabińczyki umożliwiające podwieszenie torby wysoko na piersi. Zwykłe wersje maski dla piechoty posiadały odmiany z długą i krótką rurą gazową. W pierwszym okresie produkcji, (prawdopodobnie gdzieś do 1935-36 r.) produkowano parciane części twarzowe maski wz.32, później zamienione na materiał gumowany. Maski wz.32 posiadały zazwyczaj liczne stemple i oznaczenia typowo wojskowe. Najpowszechniej występującymi były te oznaczające wzór maski, datę i serię produkcji oraz rozmiar. Przykładowo: w pierwszej linii od góry, widniało oznaczenie wzoru maski, np. „WZ.32/DŁ” – wersja z długą rurą, poniżej dużą literą oznaczony rozmiar „M” – mały, „S” – średni, „D” – duży (analogicznie jak w maskach RSC), pod tym sygnatura producenta maski, np.„WWSP” lub „WSP”. Dalej data produkcji, (miesiąc, rok, np. I-36 czyli styczeń 1936) i na końcu, w ostatniej dolnej linii, numer seryjny maski. Ponadto często można spotkać różne znaki odbioru technicznego – najczęściej była to duża litera „K” w sześciokącie. Ciekawostką, w przypadku maski wz.32, jest fakt, że produkowano wersję dla armii rumuńskiej, która nie różniła się praktycznie niczym, poza instrukcją obsługi w języku rumuńskim oraz nieco innym stemplem na klapie.

Wykaz przykładowego wyposażenia/ umundurowania jaki miał na sobie strzelec piechoty
1. Na szeregowym:

furażerka lub rogatywka,

* kurtka sukienna,
* spodnie sukienne dla piechoty,
* trzewiki sznurowane,
* owijacze,
* koszula,
* kalesony,
* onuce,
* chustka do nosa,
* pas główny typu piechoty,
* pasek do spodni,
* ładownice potrójne 2 szt.,
* żabka do bagnetu i bagnet,
* żabka do saperki i saperka,
* kapsel tożsamości,
* opatrunek,

2. Tornister (na lub wewnątrz):

tornister ( plecak ),

* koc,
* płaszcz,
* hełm
* płachta namiotowa,
* menażka,
* koszula,
* kalesony,
* onuce,
* ręcznik,
* chustka do nosa,
* sznurowadła zapasowe,
* troki 5 szt,
* oliwjarka ( z oliwą),
* porcja żywności ( suchary i konserwy mięsne),
* woreczek na suchary,
* woreczek na kawę,
* przybory do szycia i czyszczenia.
Jednym z podstawowych elementów wyposażenia szeregowego wrześniowej piechoty był chlebak. Podobnie jak maski przeciwgazowe, chlebaki również występowały w dwóch podstawowych wzorach: wcześniejszym wz.25 i późniejszym wz.33. Oba modele były bardzo udane, a powodem wprowadzenia chlebaka wz.33 było prawdopodobnie obniżenie kosztów produkcji, gdyż chlebak tego wzoru był wykonany z lnianego brezentu produkcji krajowej, i nie posiadał skórzanych elementów.

Strzelec nosił w chlebaku to, co było dla niego najważniejsze, a więc pożywienie – nieco ciemnego pieczywa, sól i słoninę w specjalnych woreczkach oraz niezbędnik żołnierski, czyli łyżka i widelec wykonane z stalowej blachy ocynkowanej. Łyżka i widelec stanowią dwa odrębne elementy, które można zespolić w jedną całość za pomocą specjalnego bolca. Do tego dochodziła manierka i kubek, a także ręcznik, mydło oraz granaty. We Wrześniu noszono jeszcze amunicję i wszelkiego rodzaju inne przydatne przedmioty. Biorąc pod uwagę te wszystkie fakty, właśnie chlebaki były tym elementem wyposażenia, który najbardziej cenili żołnierze – nie rozstawano się z nimi nawet w drodze do niewoli. W porównaniu z odpowiednikiem niemieckim, polskie chlebaki były bardziej pakowne. Mówiąc o chlebakach, należy wspomnieć o manierkach.

W okresie międzywojennym używano kilku wzorów manierek. Najpopularniejszymi były: manierka wz.38 (najpóźniej wprowadzona, aluminiowa o bardzo charakterystycznym kształcie, stosowanym praktycznie bez większych modyfikacji do dzisiaj w WP) oraz nieco wcześniejsza manierka wz.31. Pierwsza okazała się również najbardziej praktyczna. Była pojemna i wygodna w noszeniu. Posiadała szczelną nakrętkę (niektóre poprzednie wzory miały korek), przy czym, otwór szyjki był na tyle szeroki, że umożliwiał np. zjedzenie zupy łyżką Tej bardzo praktycznej i wygodnej cechy nie posiadała żaden z innych wzorów manierek używanych w WP. Manierka wz.38 miała pojemność jednego litra. Nakrętkę połączono z dołem manierki przy pomocy łańcuszka. W literaturze tematu można spotkać się z opinią, że do tych manierek używano specjalnych skórzanych ramkowych pokrowców, zbliżonych wyglądem do analogicznego patentu w armii niemieckiej. Osobiście jednak nie spotkałem się z czymś takim, ani przeglądając archiwalne zdjęcia, ani w przypadku wielu egzemplarzy manierek wz.38 jakie miałem okazję widzieć. Manierki te produkowano w trzech fabrykach, sygnatury umieszczano głównie na szyjce oraz na samej nakrętce. Prawie zawsze znajdziemy na manierce wz.38 następujący zestaw bić: bicie producenta – „F.W.A.B” (Fabryka Wyrobów Aluminiowych i Blaszanych) lub „Ludwików-Kielce” lub „Światowit-Myszków”. Przy znaku producenta zazwyczaj wybity był rok produkcji np.: „F.W.A.B. 1939”. Na szyjce natomiast widniał zazwyczaj odbiór intendentury oraz numer fabryczny manierki. Na nakrętce zawsze wybity był „PAT.No.25727”. Pomimo tego, że manierki produkowano w różnych fabrykach, praktycznie nie różnią się od siebie, choć dosyć łatwo można odróżnić egzemplarze wytwarzane w Hucie Ludwików – po skośnym karbowaniu boku nakrętki w przeciwnym kierunku niż w egzemplarzach z pozostałych dwóch fabryk. Kieleckie manierki mają nacięcia w prawo do góry, natomiast pozostałe w lewo. Czasem spotkać można manierki z wybitym numerem nie na szyjce lecz na wierzchu nakrętki.

Druga pod względem popularności manierka wz.31 była stalowa i malowano ją na polski kolor ochronny. Jej największą wadą był korek, dość wrażliwy na uszkodzenia mechaniczne, mocowany łańcuszkiem do manierki. Manierki tego wzoru produkowała fabryka „SUCHODLEW”, a jej sygnaturę wraz z datą produkcji można spotkać wytłoczoną na przedniej stronie szyjki bezpośrednio pod korkiem. Posiadała mały ustnik, co znacznie ograniczało możliwości jej wykorzystania – mogła zawierać tylko płyny. Równolegle występowały inne wzory polskich manierek, jak aluminiowa wz.35, czy również pierwszowojenna amerykańska manierka wz.1910.
Podstawowe środki walki, poza karabinem, noszone były przez żołnierzy na pasie głównym. Były to ładownice na amunicję do karabinu, bagnet i łopatka. Amunicję do karabinu umieszczono w skórzanych ładownicach. Najpowszechniej występowały ładownice trzykomorowe (wzorowane na niemieckich) do karabinu Mauser, pochodzące z okresu I wojny światowej. Ładownice te w WP oznaczono wzorem wz.22. Etatowa jednostka ognia, czyli ilość amunicji jaką wydawano żołnierzom zazwyczaj wynosiła 60 szt. naboi, co dawało kombinacje po dwie łódki na jedną komorę ładownicy – komory posiadały wewnątrz nawet specjalne przegródki dzielące wnętrze na pół. Bardzo ciekawym zjawiskiem było nagminne usuwanie tych przegródek przez żołnierzy – przez co w jedną komorę wchodziły nawet cztery łódki, zwiększając w efekcie przenoszoną w dwóch ładownicach ilość amunicji z etatowych 60 do 120 pocisków. Na tylnej ściance ładownica posiadała dwie szlufki przymocowane u góry nitem, przez które przekładano pas główny. Przesuwki te zaczepiały się o specjalny stalowy bolec znajdujący się dole danej komory ładownicy. O ten sam bolec zaczepiały się także paski zamykające wieczko danej komory. Każda ładownica posiadała dodatkowo metalową klamerkę służącą do podczepienia do niej paska od tornistra, co zapobiegało osuwaniu się ładownic pod wpływem ciężaru amunicji znajdującej się wewnątrz. Ciekawym patentem stosowanym przez żołnierzy było używanie pasa nośnego od chlebaka do podtrzymywania ładownic. Kombinację taką stosowano w przypadku braku tornistra – od chlebaka odpinano pas nośny (sam chlebak wisiał dalej zaczepiony swymi hakami o pas główny żołnierza), po czym zaczepiano go o pierwszą ładownicę, przekładano pod naramiennikami bluzy mundurowej oraz przez szyję, po czym podczepiano drugą. Ładownice polskiej produkcji wykonywano ze skóry barwy naturalnej o gładkiej powierzchni. Produkowano je praktycznie od odzyskania niepodległości, jednak najstarsze jakie widziałem to egzemplarze z 1923 roku. Stemple odbioru wojskowego i producenta najczęściej znajdują się po wewnętrznej stronie wieczka każdej z komór. W niektórych egzemplarzach spotyka się także bicia na tylnej ściance ładownicy. W znacznie mniejszych ilościach, i praktycznie tylko w słabiej wyposażonych jednostkach, używano ładownice austriackie do karabinów systemu Mannlicher. Ładownice te stosowano często w przypadkach uzbrojenia żołnierza w broń austriacką bądź francuską, które zbudowane były podobnie jak omówione wyżej ładownice trójkomorowe. Wadą skórzanych ładownic, noszonych z przodu na pasie głównym, był dyskomfort przy czołganiu i związany z tym utrudniony do nich dostęp.

Kolejnym elementem wyposażenia była łopatka, nosząca cechy łopatek austriackich, niemieckich i rosyjskich z okresu Wielkiej Wojny i konstrukcyjnie do nich zbliżona. Zbudowana z blachy stalowej, w kształcie wypukłego nieco pięciokąta. Do łopatki przynitowany był pięcioma nitami metalowy uchwyt na drewniany trzonek – całość obejmy trzonka wzmocniona była stalowym pierścieniem. Sam trzonek, nieco mniejszy niż w saperkach niemieckich, wykonywano z drewna bukowego, sezonowanego i oczywiście dobrze zaimpregnowanego. Łopatkę noszono w specjalnym skórzanym pokrowcu (ramce), przytroczoną do pasa głównego na lewym boku zaraz za lewą ładownicą. Łopatki produkowało wielu producentów, spotyka się egzemplarze sygnowane m.in. wytwórnią „MARS” lub „A.S.”. Sygnatura producenta zazwyczaj wybijana była na łopatce w rejonie nitów mocujących, choć czasami tłoczono ją również na trzonku. Łopatki polskiej produkcji stanowiły trzon wyposażenia polskiego żołnierza, niemniej jednak występowały pewne ilości łopatek niemieckich, rosyjskich i austriackich przejętych po 1918 roku. Metalowe części łopatki malowano na kolor ochronny ogólnowojskowy. Łopatka polskiej produkcji była udanym pod względem konstrukcyjnym produktem, choć niezbyt wygodny był sposób jej noszenia, bowiem niższym strzelcom obijała się drewnianym trzonkiem o udo. Nie zmienia to jednak faktu, że polska łopatka była bardzo wygodna w użyciu, a także poręczna i zapewne użyteczna w walce wręcz z przeciwnikiem.
Charakterystycznym elementem wyposażenia piechura polskiego był tornister. Żołnierz nosił w nim znaczną część swojego wyposażenia – pelerynę przeciwdeszczową, zapasową koszulę, kalesony, onuce, sznurowadła, a także konserwy, woreczki z sucharami i kawą oraz przybornik do czyszczenia karabinu (lub karabinka). Zgodnie z regulaminem noszono nawet chustkę do nosa. Na samym zaś tornistrze, na zewnątrz, troczono menażkę oraz zrolowany koc. W zależności od pory roku czasem w miejsce koca rolowano płaszcz, a sam koc wędrował pod klapę główną tornistra. Konfiguracja rzeczy noszonych w tornistrze w trakcie działań wojennych, była sprawą bardzo indywidualną. Mówiąc ogólnie, używano trzech podstawowych wzorów tornistra – wz.24, wz.27 i wz.33. Poza nimi występowały, w znacznie mniejszej ilości, tornistry niemieckie jako pozostałości po I wojnie światowej. Niektóre rodzaje broni zamiast tornistrów używały plecaków, np. saperzy oraz jednostki górskie. Tornister wz.24 był pierwszym modelem produkcji krajowej. Ponieważ przy jego opracowaniu, wzorowano się na tornistrach niemieckich z okresu I wojny światowej, posiada on wiele wspólnych cech z niemieckim odpowiednikiem (np. system szelek). Wszelkie paski, pasy nośne, szelki i obszycia wzmacniające krawędzie wykonane były ze skóry. Pasy nośne mocowano na specjalnej metalowej szynie, wsuwanej w górnej części tylnej ścianki tornistra. Po bokach i na górze, tornister posiadał cztery pary metalowych klamerek służących do przytraczania koca lub płaszcza. Na klapie głównej, przyszyte były cztery skórzane szlufki służące do mocowania menażki. Od wewnątrz klapy znajdowała się specjalna kieszeń. Całość boków wzmocniona była specjalnym sztywnikiem, tak, że tornister bez względu na to, czy był wypakowany czy nie, zawsze trzymał kształt „kostki”. Był to model zapewne bardzo trwały lecz niestety dość ciężki. Prace podjęte w celu ulepszenia tego egzemplarza zaowocowały powstaniem nieco zmodyfikowanego (zmieniono sposób usztywnienia boków) modelu znanego jako wz.27. W późniejszym okresie stworzono tornister całkowicie zbudowany z nowego polskiego brezentu – po kilku eksperymentalnych odmianach wprowadzono go na stałe jako wz.33. Specyfika walk wrześniowych – zacięte walki, długie i forsowne przemarsze oraz ogromne wycieńczenie fizyczne żołnierza polskiego – nie sprzyjały niestety tornistrom i były one bardzo często porzucane w marszu. Żołnierze w ten sposób zapewniali sobie większą swobodę ruchów i mniejsze obciążenie. Uzupełniając temat, w skład wyposażenia wchodził również hełm stalowy, który zabezpieczał żołnierza przed odłamkami. troczono menażkę.

Menażka wz.23/31 wykonana z blachy stalowej ocynkowanej była dwuczęściowa, a jej powierzchnie zewnętrzne malowano na kolor ochronny. Troczono ją zazwyczaj na klapie tornistra. Składała się z kociołka o pojemności 1,5 litra i rondelka 0,6 litra.

W piechocie pod koniec lat 30. używano praktycznie wyłącznie hełmu wz.31, stanowiącego bardzo udany model, dość dobrze chroniący zarówno przed odłamkami, jak i strzałami z pewnej odległości. Hełmy te malowano specjalną farbą antyrefleksyjną „salamandra”, która znacznie poprawiała ich właściwości maskujące w terenie, nieco rzadziej występowały hełmy malowane gładkim lakierem. Sam lakier „salamandra” to mieszanka farby i specjalnie przygotowanego korka. Hełmy wz.31 produkowano w jednym rozmiarze (do rozmiaru głowy żołnierza dostosowywano je za pomocą fasunku). Był to hełm dość głęboki, przez co nieco niewygodny podczas czołgania się i prowadzenia ognia w pozycji leżącej. Hełmy wz.31 były produkowane przez Hutę Ludwików i Hutę Silesia. Egzemplarze obu producentów różnią się między sobą detalami i dzięki temu łatwo je rozróżnić. Przykładowo: hełm Huty Silesia ma nieco mniej wywinięty nakarczek oraz minimalnie mniejszy daszek niż jego odpowiednik z Ludwikowa. Wewnątrz czerepu znajdują się najczęściej stemple producenta, a także odbioru wojskowego. W czasie gdy nie obowiązywało noszenie hełmu na głowie, przytraczano go więc na klapie tornistra nad menażką, w taki sposób, że podpierał się o nią daszkiem. W pewnym stopniu zapewne używano także francuskich hełmów wz.15.
Ostatnim, powszechnie spotykanym elementem wyposażenia żołnierza był bagnet – jeden z symboli Września 1939. Najczęściej używano czterech wzorów bagnetu polskiego: wz.22, wz.24, wz.27 i wz.28, oraz nieco rzadziej bagnetów niemieckich wz.98/05 czy francuskich wz.86/93 i wz.92. Bagnet wz.22 opracowano na początku lat 20. przez Zbrojownię nr 4 w Krakowie, jako odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie na bagnety do karabinów systemu Mausera produkowanych przez polskie fabryki. Przy projektowaniu bagnetu wz.22 korzystano z doświadczeń austriackich i niemieckich, dlatego też bagnet ten posiada wiele cech austriackiego bagnetu wz.1895 do karabinu Mannlicher wz.1895 i niemieckiego wz.84/98. Już po wprowadzeniu tego elementu na wyposażenie wojska okazało się, że sama konstrukcja posiada pewne wady. Wady te wyeliminowano w kolejnym bagnecie wz.24 – wprowadzono nieco masywniejszą głownię (bagnety wz.22 ulegały złamaniom lub innym uszkodzeniom). Mimo tej modyfikacji oba wzory produkowanych w Polsce bagnetów nadal posiadały poważną wadę jaką było indywidualne pasowanie bagnetu z egzemplarzem karabinu – krótko mówiąc, nie były w pełni zamienne i często zdarzały się trudności w założeniu danego bagnetu na odpowiadającą mu sztukę karabinu. W efekcie bagnety kompletowano z karabinami, co znacznie komplikowało ich używanie i magazynowanie. W 1927 roku bagnet wz.24 poddano małej modyfikacji, dzięki której osiągnięto już stuprocentową zamienność bagnetów i wyeliminowano pasowanie karabinu z bagnetem – tak unowocześniony bagnet nazwano wz.27. Mimo tych zmian i dalszych doświadczeń w użyciu okazało się, że zarówno bagnety wz.22, jak i wz.24, a także wz.27, posiadają niezbyt pewne mocowanie na karabinie. W 1928 roku wprowadzono kolejny wzór bagnetu z poprawionym sposobem mocowania na karabinie – dodano pierścień jelca, który stanowił dodatkowy (poza obsadą) punkt oparcia. Bagnety wz.22 produkowane w krakowskiej Zbrojowni nr 4, występowały praktycznie w dwóch odmianach – wcześniejszej z numerem seryjnym bitym na jelcu oraz późniejszej produkowanej po 1924 roku, gdzie numer bito na progu głowni. Wśród bagnetów wcześniejszej serii często spotykane są tzw. „odwrotnie”, gdzie orzeł państwowy i litery „WP” są bite odwrotnie niż na wszystkich innych polskich bagnetach. Z kolei bagnety wz.24 i wz.27 produkowane przez Towarzystwo Fabryki Motorów S.A. „Perkun” w Warszawie, występują także w różniących się detalami odmianach (np. z, lub bez opory okładzin, czy z innym kształtem dziobu rękojeści), są także bogato bite i sygnowane numerami serii, znakami odbioru wojskowego i kontroli technicznej. Oprócz firmy „Perkun” bagnety wz.28 produkowała także Fabryka Broni w Radomiu. Podobnie jak pozostałe wzory polskiego bagnetu, bagnety wz.28 występowały w wielu odmianach, jak wersje bez, lub z oporą okładzin, czy bagnety tzw. „mobilizacyjne”, a także tzw. „uproszczone”. Sam bagnet noszono w stalowej pochewce, posiadającej specjalny dławik, który uniemożliwiał przypadkowe wysunięcie się. Całość zawieszano w skórzanej żabce na pasie głównym. Same żabki również występowały w kilku wzorach, w zależności od bagnetu i okresu. Pochewki od bagnetów malowane były na ogólnowojskowy kolor ochronny. Z bronią systemu Mausera wykorzystywano praktycznie wyłącznie polskie wzory bagnetów, przy broni francuskiej korzystano z odpowiednich wzorów bagnetu francuskiego. Poza omówionym już standardowym wyposażeniem, poszczególni żołnierze, w zależności od pełnionej funkcji w drużynie (lub plutonie czy kompanii), nosili jeszcze różne specjalistyczne elementy ekwipunku. Przykładem może tu być obsługa rkm w drużynie strzeleckiej, gdzie dwóch amunicyjnych nosiło dodatkowo brezentowe ładownice na magazynki do rkm, celowniczy miał na pasie głównym zamiast ładownic mauserowskich dwie brezentowe ładownice na 3 magazynki do rkm każda. Dowódca sekcji nosił zamiast saperki czekanik.

Każdy żołnierz bez względu na stopień powinien mieć przy sobie także tzw. „nieśmiertelnik” – znak tożsamości. Była to aluminiowa blaszka o eliptycznym kształcie, z nacięciem na środku umożliwiającym jej łatwe przełamanie na dwie połówki. Na obu połówkach nanoszono podstawowe dane żołnierza: imię i nazwisko, wyznanie, rok urodzenia. Nieśmiertelnik powinien być noszony na szyi, zawieszony na specjalnym sznureczku wzmacnianym metalową żyłką. W wypadku śmierci żołnierza, blaszkę przełamywano i jedna połówka zostawała przy ciele, a druga, trafiała do ewidencji poległych. W praktyce żołnierze unikali i nie lubili znaków tożsamości, gdyż traktowali je jak zły omen przynoszący pecha – w efekcie czego unikano ich noszenia. Blachy wydawano już w trakcie działań wojennych także często nie było czasu i miejsca żeby je wybijać, stąd tak wiele zachowało się do naszych czasów czystych nie wybitych nieśmiertelników. Co ciekawe, musiało się ich zachować tak znaczna ilość, że spotykane są polskie nieśmiertelniki z wybitymi danymi niemieckich żołnierzy – co świadczy o przejęciu pewnych ilości przez Niemców, już po zakończeniu walk i używaniu ich w późniejszym okresie wojny.

Podstawowym środkiem walki żołnierza piechoty był karabin lub karabinek powtarzalny. W piechocie Wojska Polskiego dążono do ujednolicenia broni do jednego systemu działania i jednego rodzaju amunicji. Za ten najlepszy wybrano niemiecki karabin Mauser wz.98 i na jego podstawie rozwijano polskie konstrukcje. Broń tego systemu charakteryzowała się zwartą budową, prostotą obsługi, dużą celnością i niezawodnością. W Polsce opracowano i używano czterech wzorów tej broni – dwa karabiny i dwa karabinki: kb wz.98, kbk wz.98, kbk wz.29 oraz kb wz.98a. Wszystkie polskie karabiny i karabiny systemu Mausera posiadały kaliber 7,92, wykorzystywały amunicję 7,92 x 57 mm Mauser, miały czterotaktowy zamek i zasilane były z mieszczącego 5 sztuk naboi magazynka pudełkowego stanowiącego integralną część broni. Magazynek ładowano za pomocą łódki, które żołnierze nosili w ładownicach. Kb i kbk tego systemu posiadały bardzo dobre parametry techniczne i walory użytkowe – dzięki czemu były wysoko oceniane przez żołnierzy. W miarę proste w obsłudze, miały dość dużą szybkostrzelność i stosunkowo mały odrzut. Warto zaznaczyć, że w tym samym czasie Wehrmacht wykorzystywał identyczną broń, tyle że niemieckiej produkcji.
Poza karabinami i karabinkami systemu Mausera występowała w WP cała mozaika broni odziedziczonej po poszczególnych zaborcach. Mimo zaawansowanego procesu ujednolicania broni i amunicji w piechocie, czy w innych rodzajach broni, można było spotkać jednostki (np. słabiej wyposażone oddziały Obrony Narodowej), wykorzystujące nadal stare francuskie kb i kbk systemów Berthiera i Lebela, a wraz z nimi odpowiednią amunicję francuską 8 mm. W nieco większej ilości występowały karabinki wz.91/98/25 będące konwersją rosyjskich karabinów Mosin wz.91/98 przystosowaną do polskiej amunicji 7,92 x 57 Mauser. Jak już wspomniałem amunicję noszono głównie w ładownicach, niemniej jednak do tego celu wykorzystywano także tekturowe pudełeczka wewnątrz tornistra lub noszono ją luzem w chlebaku. Jako że broń należało obdarzać szczególną troską i uwagą, każdy żołnierz posiadał specjalny zestaw do czyszczenia i konserwacji swojego egzemplarza. W jego skład wchodziły oliwiarka, szmata, sznur do czyszczenia przewodu lufy, a także będący integralną częścią niektórych wzorów kb/kbk wycior. Każdy z żołnierzy miał także na wyposażeniu tzw. „zapiaszczasz”, czyli specjalną nakładkę na końcówkę lufy, która chroniła przed jej zabrudzeniem. Produkowały je: „PERKUN”, Fabryka Broni w Radomiu, a także „Kranc & Łempicki”. Najczęściej wykonane były z miedzi, jednak można natknąć się na stalowe egzemplarze. Produkowano dwie wersje „zapiaszczaczy” – na karabinek i na karabin, różniące się między sobą sposobem mocowania na lufie. Skuteczność strzału karabinowego (dla karabinu wz.98a) według regulaminów wynosiła: dla zwykłego strzelca – 400 m (małe cele) i 600 m (większe cele). W wypadku strzelców wyborowych odległość ta wzrasta do 800 m (małe cele), a przy ogniu zbiorowym rosła jeszcze przeciętnie do 1200 m.

Drugim podstawowym środkiem walki pojedynczego żołnierza był granat ręczny – walki na najbliższą odległość – działający odłamkami skorupy i siłą wybuchu. W Wojsku Polskim używano dwóch wzorów granatów ręcznych: zaczepnego i obronnego. Pierwszy, o ciężarze 360 gram posiadał 150 gram materiału wybuchowego (trotyl) i mógł razić odłamkami w promieniu 10-20 metrów. Granat obronny był cięższy – 600 gram, i posiadał znacznie masywniejszą skorupę, która raziła z większą skutecznością – odłamkami (do 100 metrów), mimo zastosowania mniejszej ilości materiału wybuchowego, bo zaledwie 60 gram trotylu. W przypadku granatu zaczepnego, siłą rażenia była sama siła wybuchu przy niewielkiej sile przebicia w promieniu do 20 m.

W walce na najbliższą odległość żołnierz piechoty był doskonale wyszkolony w walce bagnetem, karabinem (-kiem) bez bagnetu, samym bagnetem, a nawet… łopatką, a bezpośrednio wręcz, każdym podręcznym środkiem (np. łopatą saperską). Dodam, że w najniższym szczeblu taktycznym piechoty, czyli drużynie strzeleckiej, występowała już lekka broń maszynowa w postaci ręcznego karabinu maszynowego wraz z obsługą (4 żołnierzy). Najczęściej używano w tej roli doskonałego polskiego rkm wz.28 Browning.

Podsumowując – środkami walki piechoty była broń lekka: kb/kbk, pistolet, granat ręczny, ręczny karabin maszynowy oraz granatnik, a także broń ciężka: ciężki karabin maszynowy, moździerz, armatka przeciwpancerna i działo piechoty.

Literatura:

1. Wielecki H. „Polski mundur wojskowy 1918-1939”, Warszawa 1995
2. Batycki W. „Krótki zarys obrony przeciwgazowej (…)”, Warszawa 1936
3. „Podręcznik dowódcy plutonu strzeleckiego”, M.S.WOJSK, Dept. Piechoty Warszawa 1938
4. „Karabin Piechoty Mausera (wzór.9Cool”, Wojskowy Instytut Naukowo Wydawniczy Warszawa 1921
5. „Instrukcja walki bagnetem”, M.S.WOJSK, Warszawa 1928
6. Kijak J. „Hełmy Wojska Polskiego 1917-1991”
7. Nowak E.P. „Dywizjon rozpoznawczy 10 Brygady Kawalerii 1938-39”, Kraków 1999.
8. Prywatne zbiory Autora

Autor: Bolek Rosiński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZN



Dołączył: 31 Sty 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:38, 08 Mar 2013    Temat postu:

Owijacze te będące inspiracją z armii francuskiej były prawdziwym koszmarem dla żołnierzy. Wykonane ze zwykłego sukna mundurowego, które w tej roli było nieco sztywne. W późniejszym okresie, i na mniejszą skalę, wprowadzono długie owijacze wykonane z materiału elastycznego, lecz mimo to większość stanowiły sukienne wz.23. Problematyczne było już samo ich poprawne zawiązanie, a nawet dobrze wykonane wiązanie, koszmarnie uciskały łydki, co mocno doskwierało podczas przemarszów i na pewno podczas walk. Złą opinię tego elementu wyposażenie potwierdzają oceny, z których chyba najtrafniejsza jest ta, że „były całkowitą porażką dla żołnierza”. Niemniej jednak owijacze miały pewne zalety.

- jakie zalety? Gdzieś indziej wyczytałem coś o chronieniu nóg przed kamieniami, ale kompletnie nie rozumiem, w czym rzecz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bolas
kapral podchorąży
kapral podchorąży


Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 13056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: II Rzeczpospolita

PostWysłany: Pią 23:46, 08 Mar 2013    Temat postu:

Owijacze są bardzo wygodne i przydatne, jeżeli tylko potrafi się dobrze założyć. Po pierwsze chronią cholewki butów - nic się nam w nie nie nasypie. Ani śnieg, ani błoto, piach, kawałki krzewów, liście itp ... osobiście b. je lubię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZN



Dołączył: 31 Sty 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:56, 10 Mar 2013    Temat postu:

Faktycznie, przy chodzeniu po błocie i głębokim śniegu jest problem, że to wpada od góry za cholewę, zwłaszcza, kiedy się nosi luźne gumiaki. Ale jednak w późniejszym okresie zrezygnowano z owijaczy - czyżby wprowadzono jakieś lepsze obuwie, które rozwiązało ten problem? Czy zakładnie owijaczy było zbyt trudne? Bo szczerze mówiąc ja nie umiem sobie wyobrazić dokładnego owijania czegoś wokół nogi, kiedy jest alarm bojowy i trzeba błyskawicznie zerwać się ze snu i wskoczyć w buty... Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bolas
kapral podchorąży
kapral podchorąży


Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 13056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: II Rzeczpospolita

PostWysłany: Pon 0:31, 11 Mar 2013    Temat postu:

W późniejszym okresie temat ewoluował - wpierw pojawiły się spinacze, rodzaj kawałka materiału spinany nad butem na guziki, później już po wojnie w WP pojawiły się buty, które miały swoisty owijacz już jako część buta - tzw. opinacze. Trzewiki wojskowe przed wojną były dość niskie, jak na współczesne standardy wysokości buta wojskowego. Z czasem buty miały coraz wyższe cholewki, a opinacze wyparły wysokie, ściągane cholewki jak to mamy dziś. Przedwojenne owijacze zakładało się niestety chwilkę, w warunkach alarmu pewnie się brało w kieszeń i wiązanie zostawiało na później Wink Poniżej przykładowe zdjęcia znalezione na szybko w sieci:

Owijacze wz.23:


Spinacze - używane zarówno przed i po wojnie:


Typowe opinacze PRL:



Współcześnie odeszło się od tego zupełnie, podniesiono cholewki i ściągają się na ścisk, poniżej tzw "desanty" - buty używane w od lat circa 70-tych do zupełnie niedawna:


i zupełnie "nasze czasy"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bolas dnia Pon 0:44, 11 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZN



Dołączył: 31 Sty 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:12, 11 Mar 2013    Temat postu:

bolas napisał:
Trzewiki wojskowe przed wojną były dość niskie, jak na współczesne standardy wysokości buta wojskowego.


Czy to wynikało z oszczędności? Coś kojarzę "Pamiętników oficera Armii Czerwonej", że "buty z cholewą" (pewnie: wysoką) to był dla sowietów rarytas...

bolas napisał:
"desanty" - buty używane w od lat circa 70-tych do zupełnie niedawna


Posiadam takowe... popularne też u różnych służb ochroniarskich na dworcach PKS... Śliskie sznurówki faktycznie łatwo się ściąga, ale i łatwo się rozwiązują, kiedy zahaczyć o badyle w lesie... Więc "takie-sobie" jak na warunki wojny. Widzę, że ci żołnierze na zdjęciu nie mają sznurówek na zewnątrz - widać je gdzieś wciskają, ale nie wiem, gdzie i czy to wygodne...

Ciekawi mnie też kwestia oficerek. Czy te buty nie były zbyt sztywne, aby w nich sprawnie chodzić? No i ta gładka podeszwa - też grozi poślizgiem... Może dobre do jazdy konnej, ale czy wszyscy oficerowie jeździli konno? Hitler jest zawsze przedstawiany w takich butach, ze śmiesznie rozdętymi spodniami powyżej, a chyba konno nie jeździł, tylko swoim mercem.

Pamiętam wspomnienia jakiegoś partyzanta, który miał "modne wówczas, ale zbyt sztywne do biegania" buty, które nazwał "saperkami" - to to samo, czy co innego?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZN dnia Pon 15:27, 11 Mar 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strzelcy Kaniowscy - Forum Strona Główna -> Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin